sad bitch hour: #7 / jem homara w pojedynkę

Od razu przepraszam każdego, kogo mogę dziś urazić ale…. ta audycja to będzie taki wielki bałagan, a może bardziej the best of both worlds, a dokładniej: zaczniemy od medytacji, która odbędzie się bez słów. Potem wbijamy na chwilę do klubu i posłuchamy nieco mocniejszych brzmień. Natomiast mniej więcej w połowie zmienimy klimat, ja bym powiedziała, że na folkowy, może trochę indie rockowy, taki kontemplacyjny. Pojawi się pewien wspaniały sampel Pitbulla (czyli pozostajemy w trendach). Na deser zostawiam taki niecodzienny mashup, który za mną chodzi już dobry rok z hakiem bo jest po prostu super. No generalnie bardzo dziś mieszam, ale w takim stylu czuję się najlepiej. Spokojnie, Taconafide się nie pojawi!!! Wbrew założeniu audycji świetnie się bawiłam tworząc dzisiejszą plejlistę, ale jednak liczę na smutek odbiorców podczas odsłuchu. Miłego wieczoru!